wtorek, 12 lutego 2013

Upośledzony smartphone z większym wyświetlaczem czyli iPad i panna U.


Nadejszla wiekopomna chwila, kiedy to korporacja matka powzięła kroki idące w kierunku zwiększonej efektywności pracy (Wicie, rozumicie, 300% normy) i wyposażyła niektóre dziarskie trybiki w narzędzie.

Narzędzie – a i owszem, było powodem westchnień a i też remedium na odpalający się 30 min zabezpieczony do granic możliwości służbowy komputer – żeby nie było, zanim te wszystkie zabezpieczenia się załadowały, klient zapominał jakie było pytanie, a poszukujący odpowiedzi przerobił całą tęczę barw na twarzy i słownik wyrazów wulgarnych w 2 językach.

Radość odmalowała się na mym obliczu, ponieważ fyrma matka jeśli darzy – to zazwyczaj mądrze i szczodrze.
iPad – boski wizualnie, jest nagdryzione jabłko – jest lans, i tu w normalnej głowie panny U., pojawiają się wyuzdane i skrajnie wygórowane wymagania:
  • dostęp do służbowej poczty
  • dostęp do jakiejś przestrzeni na dysku/serwerze z materiałami external use
  • łatwe przenoszenie materiałów external na iPada
  • stały dostęp do internetu
  • nadzieja, że wszystko już jest skonfigurowane – tylko press&play.

Zderzenie z rzeczywistością okazało się bardziej bolesne niż zakwasy po 15 km biegu.
Internet – wifirifi owszem, albo trza se kartę SIM wsadzić.
Nieeee skądże, nie taką zwykłą poczciwą SIM jak w modemach od iPlusa, Play'a, czy blueconnecta...
miniSIM! coś Wam to mówi? 
Ano - były SD, potem miniSD, i micro SD, to żeśmy się moi mili miniSIM doczekali.
Tak! latka lecą, technika gna jak szalona do przodu, nam lat nie ubywa i codziennie trzeba stawiać czoła postępowi i nowoczesności.
To już nie jest Nokia 3310, gdzie hitem jest jeden przycisk zatwierdzający, brak antenki (pamiętacie 5210 bodajże?) i wypasiona animacja węża w 2 kolorach...
To moi myly - technika i wynalazek w najczystszej postaci. I pomyśleć, że nasze wnuki słysząc, że korzystaliśmy z iPadów, laptopów, telefonów z ekranem dotykowym - pewnie padną ze śmiechu, jakąż to toporną technologią dysponowaliśmy.

To tyle dygresji - podsumowanie moich żądań w sprawie sprawności iPada,czyli zderzenie z rzeczywistością co następuje:

Dostęp do służbowej poczty – still waiting
Przestrzeń na serwerze? WTF?
Łatwe przenoszenie materiałów – i tu mamy oksymoron. Ponieważ ze wszech miar genialny, wypromowany i niesamowicie designerski iPad, nie może działać jak zwykły dysk zewnętrzny i aby przenieść tam dane trzeba użyć 3 aplikacji, po drodze zarejestrować się w 4 innych, a i tak finalnie poziom intuicyjności urządzenia jest tak wysoki, że do końca nie wiadomo czy się przeniosło, co się przeniosło i gdzie się przeniosło.
Polemizowałabym nad wagą tego cuda...
Jakoś filmów i muzyki jakoś d.nie urywa...

Kupa radości – z przewagą kupy.
Obecnie jest to kupa wymagań wobec złośliwej rzeczy martwej.

Plusy – fejsbók śmiga, poczta prywatna – też daje radę, większy ekran i szybsza praca niż w mojej Nokii gdy chcę skorzystać z netu ad hoc.
Lanserski...ciekawe, bardziej uśmiechają się Ci co go u mnie widzą niż ja sama...
Bateria dłużej trzyma (bez WiFi lub 3G), opcja na wypady gdy potrzebny szybki dostęp do netu.
Ale...bez tego też da się żyć. Pewnie szajsungowa konkurencja stworzyła coś bardziej user-friendly, a nie user – trendy.

Nic to, czas uzbroić się w cierpliwość i dać bydlątku szansę...w końcu nie od razu Kraków zbudowano, więc może koncern z nadgryzionym jabłkiem w końcu wynajdzie coś równie trendy i hi-tec, co user-friendly.

Dziś było krótko nieco, nudno bardziej - ale to tak w trosce o serca i umysły moich wielbicieli ;)

Dobrej nocy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz