Ostatnio stojąc w kolejce w niejakim TESCO, z miną rasowego socjologa bez licencjatu po UKSW, postanowiłam poczynić obserwacje rzeczywistości społecznej.
Kolejka długa, ergo próba i czas obserwacji wystarczający do wymalowania posta.
W ramach dygresji (cenne info dla rodziców): pamiętacie jak się straszy dzieci, albo znajomych, że "Ty to możesz na kasie w tesco pracować z takimi umiejętnościami", albo " Jak się nie będziesz uczył, to pójdziesz do tesco na kasę/albo do biedronki" i tym podobne.
I ja zadam kłam temu twierdzeniu.
Szanowni Państwo, praca w tesco nie jest synonimem indolencji, nie jest również wskazana dla osób o względnej przejrzystości umysłu.
Obserwując kolejkę, wyłapałam takie oto ciekawe zachowania:
1. Na kasie kartka, z informacją "PŁATNOŚĆ TYLKO GOTÓWKĄ", kartka A4, czcionka pogrubiona. Co to jest gotówka - no gotówka, to raczej pieniądz papierowy, monety. Gotówka nie jest z plastiku, a metalowy chip na karcie (mimo bliskich skojarzeń i koligacji z monetami) nie jest GOTÓWKĄ.
Do kasy podjeżdża pańcia - wóz załadowany jak sanie Mikołaja dla grzecznych dzieci. Obstawiam, że +/- 300 wyrzuci na koszyk, coś mi podpowiada, że od jakiegoś czasu mało kto nosi 300 w portfelu gotówką, plastik jest bardziej kompaktowy i nie wypada z kieszonek bez suwaka.
Pańcia raźno zabiera się do samoobsługi. I tu zaczyna się przygoda. Jak zwykle kod kreskowy jogurtu podstępnie ukrył się na bocznej ściance, jak zwykle podstępny pomidor na wagę nie ma kodu i trzeba wzywać pomoc bo przecież przycisk na ekranie dotykowym "WARZYWA - OWOCE" złośliwie ukrył się w prawym dolnym rogu i za chińskiego boga nie chce wychynąć z ukrycia. Już nie posądzam Pani o brak znajomości czy pomidor to warzywo czy owoc, ani o brak znajomości pisma obrazkowego (obrazki produktów pojawiają się po wciśnięciu przycisku). Przedszkola to jednak dobra rzecz - i kolorów nauczą, i kształtów, i rozpoznawania co jest co. Jak widać nie wszystkim było dane.
Jak już pańcia szczęśliwie przeskanowała koszyk, trza płacić...stawiam flaszkę temu kto zgadnie co pani wytargała z portfela. Czyżby 4 Władków Jagiełlo? A może Chrobrego albo Kazika Wielkiego?
A skądże! Visa, Maestro czy inny członek królestwa plastiku.
Zapomniałam wspomnieć, że oprócz info o "płatności gotówką", kasa nie posiadała terminala, ale to drobny szczegół, który zapewne nie wzbudził podejrzeń w tej pani.
Finał akcji - afera jak sto pięćdziesiąt, pani oburzona że nikt jej nie powiedział (niewątpliwie czerwony dywan, fanfary, kelner z szampanem i przystojny model informujący dźwięcznym barytonem - byłby stosowną formą informacji), że tak się nie traktuje klientów (tzn. jak?) tyradom i żalom końca nie było. Kolejka klnie, ekipa sklepu kombinuje jakby to załatwić...
Obstawię, że gdyby ktoś pani zwrócił uwagę, że jej poziom ogarnięcia jest tak niski że powinna pracować w tesco - pewnie by się święcie oburzyła. A sama plamę dała.
Akcja nr 2 - bardziej spektakularna.
Tym razem kasa została wybrana poprawnie, skanowanie poszło jako tako, płatność kartą no i teraz pytanie co z tą kartą zrobić?
Ekran każe przeciągnąć przez terminal - ale gdzie, kiedy, którą stroną? Pismo obrazkowe - aż w oczy kłuje, ale nie pana przy kasie. Pan drwiąco stwierdza, iż to po prostu nie działa bo przecież "tanie tesco = nie działający sprzęt". Udaje się kartę przeciągnąć, ale że jest to karta z chipem - trzeba ją włożyć do czytnika.
Pismo obrazkowe wskazuje " wsadź kartę chipem do góry, o tu nad tym znaczkiem, do tej szczelinki".
Pan - kolejny raz stwierdza z drwiną, że "nie działa".
Ja nie wytrzymuję, sugeruję panu, aby włożył kartę zgodnie ze wskazaniem - pan udaje że nie słyszy, za to równie świetnie udaje irytację (bo śmiem wątpić, aby ktoś o tak słabej przejrzystości intelektualnej - ok, napiszę wprost - ktoś będący debilem - umiał się zirytować, o rozumieniu tego słowa nie wspomnę).
Szczęśliwie w pobliżu był ktoś z obsługi, kto szybko sprawę wyjaśnił, pomógł.
Pan NAWET nie powiedział "dziękuję", o "przepraszam za kłopot" nie wspomnę.
Refleksja nasuwa mi się taka, że okazywać pogardę, drwić - to pierwsi. A gdy trzeba stawić czoło faktom, to nie potrafimy udowodnić, że czynność która jest banalna per se, czynność która dla nas jest synonimem żenady, jest dla nas tak banalna, że aż żenująca.
Nobody's perfect but me...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz